poniedziałek, 14 października 2013

7.



O dziwo tej nocy spała jak nigdy dotąd. Tak jak miała problemy z zaśnięciem w nowym miejscu, tak tu spała jak suseł.
Rano obudził ją dźwięk tłuczonego szkła. Wstała z łóżka  w pokoju gościnnym i udała się do kuchni skąd dobiegał głos przeklinającego Jurija.
- Dzień dobry – powiedziała lekko zaspanym tonem, przecierając oczy. Skoczek spojrzał na nią i uśmiechnął się blado.
- Przepraszam że cię obudziłem. Nie chciałem, ale ta szklanka…
- Nie ma problemu i tak już pora była na wstawanie – odwzajemniła uśmiech i kucnęła by pomóc mu sprzątnąć szkło.  Chciał jej odpowiedzieć, że sam doskonale da sobie radę, kiedy ona niefortunnie złapała kawałek szkła i rozcięła sobie dłoń.
- Cholera – przeklęła szybko wstając i siadając na krześle, owijając sobie ranę chusteczką.
- Jednak trochę się zmieniłaś – powiedział do niej, siadając i opatrując jej  skaleczoną dłoń.
Spojrzała na niego pytająco i po chwili syknęła z bólu, kiedy polewał wodą utlenioną.
- Przepraszam – uśmiechnął się i owinął jej dłoń bandażem – Zmieniłaś się po tym kątem, że kiedyś na widok krwi to prawie mdlałaś.
- Naprawdę? – zaśmiała się – Dziękuję – odpowiedziała, kiedy skończył opatrywać i bandażować prawą rękę.
On tylko przytaknął i wrócił do sprzątania szkła. Szybko się z nim uwinął  i kontynuował przygotowywanie śniadania.
Kiedy na stole pojawiła się jajecznica  z pomidorem i szczypiorkiem, dziewczynie aż lśniły oczy.
- Skąd wiedziałeś, że to uwielbiam?!
- Pamięta się takie rzeczy – uśmiechnął się do niej i ponownie zajął miejsce obok.
Jedli w ciszy a kiedy dziewczyna chciała wziąć naczynia i pozmywać, skoczek kategorycznie jej zabronił.
- Jesteś moim gościem, to po pierwsze. Po drugie masz dość głęboką ranę i chcesz mieć potem problemy?
Zaśmiała się i usiadła z powrotem na krześle, obserwując sprzątającego skoczka.
Odkąd miała wypadek, nie miała żadnego chłopaka, ani nawet przyjaciela kto by o nią tak dbał.
Teraz zdawała sobie sprawę, jak musiało być jej dobrze, kiedy była z Jurijem.
- Ile lat skakałam? – spytała ni stąd ni z owąd. Kiedy się odwrócił twarzą do niej, spojrzała mu prosto w oczy.
- Tylko dwa lata. Trenowałaś, ale nie skakałaś w zawodach. Twoi rodzice nie wyrażali na to zgody. Trenowałaś aż do tego wypadku samochodowego. – odpowiedział i wytarł swoje mokre  ręce ścierką.
- Naprawdę ci zazdroszczę, że masz na tyle cierpliwości by mi o tym wszystkim opowiadać – uśmiechnęła się i spuściła wzrok na herbatę, którą po chwili popiła.

Czego się nie robi dla miłości?

Godzinę później wyjrzała przez okno, za którym widziała tylko duże kałuże, szare niebo i wciąż padający deszcz. Westchnęła, dotykając drugą ręką swoją obandażowaną dłoń.
- Chcesz kakao? – usłyszała głos Jurija i odwróciła się, by móc spojrzeć na niego.
- Z miłą chęcią – odpowiedziała uśmiechając się do niego. Odeszła od okna i usiadła na kanapie, czekając na skoczka.
Nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Wstała  i słysząc głos Słoweńca by je otworzyła.
W progu zobaczyła młodego chłopaka,  starszego od niej. Miał ciemne włosy i był dość wysoki.
- Eva? – powiedział do niej i szybko się do niej przytulił. – Jestem Jure Sinkovec. Pewnie mnie nie pamiętasz… Słyszałem co się stało.-  uśmiechnął się do niej i odsunął.
Zaprosiła go do środka, choć wciąż nie mogła sobie przypomnieć kto to jest.
- Cześć stary!- do salonu wszedł Tepes i uścisnął dłoń kumpla z drużyny narodowej w skokach.
- Właśnie Eva… To jest mój przyjaciel, Jure. Też skoczek – przedstawił go jej, bo widział trochę zmieszaną minę na jej bladej twarzy.
Przytaknęła na znak zrozumienia, po czym rozdzwonił się jej telefon.
Udała się do pokoju, który od poprzedniego dnia zajmowała i odebrała, widząc numer przyjaciółki.
- I jak ci się tam żyje? – usłyszała jej ciekawski ton i zaśmiała się.
- Bardzo dobrze. Jurij jest taki cierpliwy…  Wszystko mi pokazuje, opowiada… To skarb nie mężczyzna- uśmiechnęła się pod nosem i podeszła do okna, obserwując niezbyt ładną pogodę.
- To na co czekasz?  Zrób wszystko by dalej z nim być!
- A może on ma dziewczynę? – zniżyła ton do prawie szeptu i kontynuowała- To nie takie łatwe. Może on to po prostu robi z uprzejmości?
- Na pierwsze pytanie odpowiedź brzmi nie. Sprawdzałam i wypytałam Roberta Kranjca. Na drugie pytanie odpowiedź brzmi, raczej robi to z miłości niż z uprzejmości! – uradowany głos przyjaciółki mówił wszystko. Musiała coś zrobić, by wrócić do starego życia.



_______
wstyd. Nie było mnie tu prawie miesiąc, przepraszam!
Sporo zmian w życiu, za dużo ludzi, którzy odchodzą bez powodu, za dużo szkoły...
Dostałam nerwicy w zeszłym miesiącu, miałam wymianę, sporo nadrabiania a jeszcze wczoraj się zatrułam. Masakra.
Został jeszcze epilog.

4 komentarze:

  1. Akurat wczoraj tak sobie myślałam o tym opowiadaniu, a tu dziś rozdział.
    Jak miło :)
    I Jurij się nią tak opiekuje... to aż niemożliwe chyba, że ona sobie wszystkiego nie przypomni.
    I został tylko epilog. Eh.. szybko to zleciało.
    Dobra, kończę, bo muszę wracać do historii.

    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny , szkoda że to już koniec :D Ale historia bardzo pomysłowa i ciekawa , nie powiem :)
    Co do szkoły - masz racje - masakra . Ja też byłam na wymianie , tyle że studenckiej i mi się trafiła Valencia i trochę to głupio wyszło bo nastawiłam się na wymianę do Turynu :D
    A i mam pytanie : kiedy mniej więcej ruszysz z cz.II o Lewym ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry rozdział ;) Zapraszam do mnie. Pojawił się prolog ale akcja będzie się rozkręcać. http://crazy-life-by-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jurij jest kochany :) Mam nadzieję, że niedługo razem z Evą będą szczęśliwi, jako para.

    OdpowiedzUsuń